Co prawda od tego zacnego "święta" uciekł już zgoła tydzień czasu, ale do mnie refleksja na ten temat przypełzła dopiero teraz.
Przyznam, że nawet podjęłam wyzwanie i próbowałam bez komórki funkcjonować tej pamiętnej niedzieli, czy się udało? No fuk*ng way! Może zadanie byłoby prostsze gdyby faktycznie telefon służył do tego do czego miał służyć pierwotnie, czyli do dzwonienia i drukowania SMSów. Teraz to jest przenośny komputer z dostępem do sieci, odtwarzacz muzyki, lustrzanka i portfel in1. I o ile bez telefonu do mamy jestem w stanie przeżyć dzień, to bez wglądu do wyidealizowanego światka znajomków na instagramie nie ma szans! No przecież muszę wiedzieć co Janusz z Grażyną zjedli dziś na obiad, albo gdzie Helena z Krzyśkiem wyprowadzili swojego psa na spacer, no hello!
Znam takich co woleliby oddać nerkę niż smartfona na 24h, #truestory.
8 godzin spędzonych w pracy, to i tak zdecydowanie za długo, ale 8 godzin spędzonych w pracy bez telefonu, to przecież cała wieczność! (Wszak w przyszłym roku 15.07 wypada w ulubiony dzień tygodnia większości społeczeństwa - w poniedziałek!)
Także ten.. bez żartów, please..
I jeszcze ta data.. :D Ludzie mają wakacje, chcą dzielić się na fejsbuniu zdjęciami z urlopów i tym samym dopieprzać tym, którzy tego wolnego nie mają i miałby im ktoś tego tak po prostu zabronić? Pfff.. #fuckingjoke
Jedyna optymalna data na tego typu chore "święto" jaka przychodzi mi do głowy, to Nowy Rok, bo większość ludu po Sylwestrowych szaleństwach jedyne po co sięga następnego ranka, to po miskę.
Także mowa do pomysłodawcy: prośba o nowelizację "ustawy", od razu słupki pójdą w górę ;)
A.